czwartek, 21 grudnia 2017

PROLOG


W każdym człowieku czają się demony.
Siedzą głęboko w jego podświadomości.
Podpowiadają by kłamać i oszukiwać prosto w oczy. Szepczą do ucha, by ranić innych i niszczą ostatnie resztki zdrowego rozsądku.
Łapią w swoje sidła wszystkich skrzywdzonych, odrzuconych i zniszczonych. Tylko po to by wbić ostatni gwóźdź do ich trumny. A potem z uśmiechem oglądać, jak zakopują ich żywcem.
Wystarczy jedna maleńka chwila, by się uaktywniły, a gdy to już nastąpi… nic ani nikt ich nie powstrzyma.



                 Zostań tam! krzyczę do niego, jednak on mnie nie słucha. Przekracza bezpieczną granicę i podchodzi do mnie. Wciąż wierzy, że jestem w stanie nad tym zapanować, ale to nie prawda. Boże! Nie chcę go skrzywdzić!
                 Zaczynam szlochać i cofam się do tyłu, ale chłopak przyspiesza i już po chwili staje naprzeciwko mnie. Trzyma mnie za ramiona, patrzę mu w oczy, ale nie widzę w nich strachu. Nie boi się...

            A powinien, Everleigh.

                Odejdź stąd. mówię, ale on nie rusza się z miejsca. Odejdź! 
Nie wykonuje mojej prośby, zamiast tego dopada do mnie i mocno przytula. Zamyka w swoich ramionach i pozwala zapomnieć o całym świecie. Ale to złe, nie powinnam tego czuć, nie powinnam mu ulegać i pozwalać narażać własne życie dla mnie.
Czuję, jak moim ciałem wstrząsa kolejna fala płaczu, a bezradność i wyczerpanie dosłownie rozrywają mnie od środka.
               Zostaw mnie, proszę!
              Oddaj mi pistolet, Everleigh. szepcze cicho do mojego ucha, a ja powoli podnoszę rękę by naprawdę mu go dać.

                  Nie rób tego.

                Zatrzymuję ją w połowie ruchu. Wiem co zaraz się stanie, wiem, że już ma nade mną kontrolę. Nie mam z tym żadnych szans, tak bardzo chcę to pokonać, ale nie daję rady. To jest silniejsze ode mnie.

On chce nas rozdzielić.
 
 Serce wali mi, jak oszalałe i tak bardzo się boję. Niech to się nareszcie skończy! Nie umiem tak dłużej...

Zabij go.

               Uchylam usta w szoku i nie wierzę w to co każe mi zrobić. Nie mogę! Nie! Nie, proszę!
          Mimowolnie wyciągam rękę i przystawiam pistolet do jego głowy. Nie powstrzymuje mnie, patrzy na mnie przeszklonymi oczami i czuję jego wielką miłość do mnie.
            Zrób to. mówi spokojnym głosem.
            N-nie m-mogę...
Ręce mi się trzęsą, trzymam w nich śmiercionośną broń, ale nie mogę jej użyć. Nie potrafię tak po prostu pozbawić go życia.
           W porządku.
Odpowiada, uśmiecha się przez łzy i nim orientuję się co zamierza zrobić, naciska spust.


9 komentarzy:

  1. omg, nie wyrobię już chcę wiedziec kogo ona zabiła!? Justina? 0_0 niby zdradza cząstkę fabuły, ale jednak nie zdradza i to takie gsfshgdgdhs

    OdpowiedzUsuń
  2. W którym rozdziale pojawi się ta scena? ? :3

    OdpowiedzUsuń
  3. O. Mój. Boże

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spotkałam się jeszcze z tego typu ff (gdzie występują problemy psychiczne u głównej bohaterki a nie bohatera) ale bardzo mi się to podoba i będę śledzić och dalsze losy!
    Buźka!

    OdpowiedzUsuń