CZERWIEC
Jakby moich problemów jeszcze było mało to rodzice poważnie rozważają wysłanie mnie na terapię. Myślą że moja psychika jest na skraju wytrzymałości, ale tak naprawdę nie rozumieją, że po prostu cierpię. Brakuje mi Aidena, naszych wspólnych chwil, jednak z drugiej strony tak cholernie boli mnie jego zdrada i obojętność. Jestem skołowana, potrzebuję jeszcze dosłownie kilku dni na regenerację i potem wrócę do żywych... Cóż, będę musiała.
Jest piąty czerwca - sobotni, letni dzień. Słońce przygrzewa ciepło na dworze, ale ja siedzę na trawie przed naszym domem, w swetrze. Jakby spojrzeć na to właśnie w ten sposób, to wydaje się to rzeczywiście dziwne. Jednak z jakiegoś powodu ciągle mi zimno i nic nie mogę na to poradzić. Poza tym jest mi niewiarygodnie wygodnie, a gdy trzeba nadrobić zaległości z całego miesiąca nieobecności w szkole, wygoda jest naprawdę ważna.
Właśnie zabieram się za dział związany z Antropogenezą - szczerze nienawidzę biologii, ale niestety zaliczyć ją muszę - gdy ktoś postanawia zakłócić moją chwilę spokoju.
— Czego chcesz? — pytam, gdy tylko widzę, jak Alex nieudolnie próbuje się do mnie podkraść. Nadal nie wybaczyłam mu kłamstw, które celowo wmawiał mi w Sandwich'n dinner i nie mam ochoty widzieć go w najbliższym czasie na oczy. Niech spada na drzewo!
— Porozmawiać — staje przede mną, chowa ręce w kieszeniach i spuszcza głowę. Wygląda zupełnie inaczej niż w knajpie. Nie ma na sobie firmowego mundurka, za to zwykłe, szare dresy. — Przeprosić.
Zamykam książkę, wzdycham ciężko i zakładam ręce na piersiach.
— Możesz spróbować, ale nie licz, że Ci wybaczę.
Kiwa głową i siada koło mnie. Przez chwilę pomiędzy nami panuje niezręczna cisza, jednak w końcu Alex się odzywa i widzę, że naprawdę ciężko mu idzie. Mimo to nie darzę go współczuciem, powinien się męczyć za to, że jakby nie patrzeć brał udział w nieczystych zagraniach mojego byłego chłopaka.
— Jeszcze miesiąc temu wiedliśmy spokojne, szczęśliwe życie, Everleigh. Ale po tym co się stało... Aiden wyjechał, nie odbiera telefonów, nie odpowiada na wiadomości. Ty siedzisz zamknięta w domu, albo na jego terenie, nie widuję Cię już nawet w Snadwich'n dinner. Nie mogę spać w nocy! Czuję się z tym wszystkim tak źle, Everleigh...
Opiera brodę na kolanach i szarpie się za włosy.
— Nie jestem tu po to, żeby było Ci lepiej, Alex.
— Wiem, naprawdę wiem. Chodzi mi o to, że to co zobaczyłaś u Rusa było jednorazowe. Aiden mnie prosił, miałem Cię tylko chwilę przetrzymać, mówił, że się nie dowiesz. Nie miałem wyboru, Everleigh.
— Zawsze jest jakiś wybór, Alex.
— Czasami pojawiają się sytuację, z których nie ma wyjścia, a człowiek nie ma wyboru niż zrobić coś wbrew sobie. Kiedyś Ci to wyjaśnię, obiecuję, ale na razie musi wystarczyć Ci taka ilość informacji jaką masz.
Odwracam głowę w przeciwnym kierunku i nie chcę go słuchać. Nie potrzebuję kolejnych tajemnic, nie ufam nieszczerym ludziom.
— Everleigh, spójrz na mnie — mówi stanowczo i niechętnie wykonuję jego polecenie — Wiem, że nawaliłem, że jestem najgorszym kutasem i, że nie powinienem był ukrywać tego przed Tobą, dlatego przepraszam. Naprawdę mi przykro.
— Doceniam przeprosiny, ale co do reszty, to nie ty powinieneś mi to mówić. To co zrobiłeś nie było dobre i mam do ciebie o to wielki żal, ale to nie przez ciebie nie opuszczam domu, nie ty złamałeś mi serce i nie ty kazałeś mu mnie zdradzić.
— To znaczy, że mi wybaczysz?
— Nie dzisiaj, ani nie jutro, ale jesteś już tego bliżej niż dalej.
Mrugam do niego i chyba pierwszy raz od tygodni na mojej twarzy pojawia się szczery uśmiech. Alex podnosi się i ze mną żegna, jednak zanim całkowicie tracę go z oczu odwraca się na moment.
— Robimy dzisiaj imprezę u Rusa, wpadniesz?
— Imprezę w Sandwich'n dinner? — unoszę brew i nie dowierzam.
— Dobra, karaoke kanadyjskie. To jak będzie?
Idź, spodoba Ci się.
— W sumie czemu nie? — wzruszam ramionami
— I to mi się podoba!
Obserwuję jak Alex szczery się do mnie przyjaźnie, po czym opuszcza teren naszej posesji i znika za ogrodzeniem.
Wracam do nauki, w końcu nadchodzący egzamin sprawdzający moją wiedzę z ominiętych lekcji sam się nie zda, a ja muszę mieć na koniec średnią nie mniejszą niż trzy zero. Inaczej rodzice mnie wydziedziczą, a tego doświadczenia także wolę uniknąć. Wciąż jednak jestem myślami przy nietypowych słowach chłopaka. Dlaczego niby nie miał wyboru? Czy jest coś co Aiden jeszcze przede mną ukrył? Czyżby miał haka na Alexa?
Nie, to niemożliwe. O ile znam Aidena nigdy nie skrzywdziłby własnych przyjaciół, więc o co chodzi?
Jestem skołowana, w głowie mam mętlik i niczego nie rozumiem.
Skup się na nauce.
Idę za radą głosu w mojej głowie i wsadzam nos do książki. Obym tylko dostała pozytywną ocenę i moje starania nie poszły na marne.
Pod wieczór zaczynam szykować się na karaoke. Rodzice są szczęśliwi, że nareszcie gdzieś wychodzę i mam ogromną nadzieję, że obejdzie się bez wizyty u terapeuty, bo naprawdę nie chcę uchodzić za tą, która zwariowała po odejściu faceta. Może po dzisiejszej zabawie nieco mi odpuszczą i uwierzą, że pomoc specjalisty jest w moim przypadku całkowicie zbędna.
Stoję w swoim pokoju i szukam odpowiedniego stroju. Przegrzebuję stosy bluzek, spódniczek i sukienek, ale ostatecznie decyduję się na czarny top i zwykłe jeansy. W międzyczasie zastanawiam się też w czym tamta dziewczyna jest ode mnie lepsza, że to właśnie z nią Aiden postanowił mnie zdradzić.
W niczym, Everleigh.
Miło wiedzieć, że moja podświadomość myśli o mnie takie dobre rzeczy. Dziwne, bo właściwie nigdy nie miałam zbytnio wysokiej samooceny, czy wybitnie wygórowanego ego. Dobrze, więc jestem od niej ładniejsza, chudsza i mądrzejsza. Teraz to oczywiste, jednak mimo wszystko, nie mogę tak po prostu pozwolić jej bezkarnie panoszyć się po mieście.
Powinna zapłacić za to co Ci zrobiła, Everleigh.
Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze, ale rozmawianie samemu ze sobą jest całkiem przyjemne.
Ubieram się, robię mocny makijaż i idę na podbój emocjonującego kanadyjskiego karaoke w knajpie Rusa.Wszystkim szczęki opadną jak zobaczą jaki występ wieczoru dla nich przygotowałam. Nie będę schodzić z ust mieszkańców przez długie dni. Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni!
Z chwilą, gdy dumnym krokiem wchodzę do Sandwich'n dinner, a oczy wszystkich zgromadzonych skupiają się na mojej skromnej osobie, nad Banff zaczynają gromadzić się burzowe chmury. Rozmowy cichną, a w lokalu słychać tylko krople deszczu odbijające się od starego parapetu i wydające charakterystyczny odgłos. Przejeżdżam wzrokiem po sali i gdy odnajduję wśród klientów osobę, której szukałam, rzucam się na nią jak głodne zwierzę na swoją ofiarę.
Szarpię ją za włosy, brutalnie ściągam z krzesła i okładam pięściami. Pierwszy raz czuję w sobie taką złość! W jej oczach widzę przerażenie, próbuje się bronić, ale jej to skutecznie uniemożliwiam. Przestaję dopiero wtedy, gdy czyjeś silne ręce odciągają mnie od tej szmaty i wyprowadzają na zewnątrz.
Lodowaty deszcz spływa po naszych włosach i moczy nasze ubrania, ale oboje tkwimy wciąż w tym samym miejscu. Patrzę na niego, marszczę brwi i staram sobie przypomnieć kim może być młody mężczyzna stojący przede mną, jednak w głowie mam pustkę.
— Kim jesteś!? — pytam zdenerwowana, ale nie rozumiem jakim prawem przerwał mi zabawę! Po chwili jednak uspokajam się nieco, a złość ulatuje ze mnie niczym powietrze z przekutego balonika. Ponawiam pytanie. — Dlaczego to zrobiłeś!? Kim...
— Jestem kimś kogo więcej nie zobaczysz, Everleigh.
— Dlaczego, dlaczego mi przeszkodziłeś? — staram się kontynuować wymianę zdań, ale on już przestaje mnie słuchać. Zakłada kaptur na głowę i bez słowa znika. Odchodzi w strugach ulewnego, czerwcowego deszczu. Przechodzi przez ulicę, wsiada do samochodu i odjeżdża z piskiem opon. Pozostawia mnie na środku ulicy z pytaniami, na które prawdopodobnie nigdy nie dostanę odpowiedzi i ze złudną nadzieją błagającą o ponowne zobaczenie jego ciemnych, płonących w ciemności oczu.
Zapomnij o nim.
Gold in your eyes dancing like fire
Dreamer trapped by your desire *
* turn's you into stone - fleurie
Dziękuję za tyle wyświetleń i pozytywne komentarze <3
Rozdziały będą pojawiać się w środy, piątki i niedziele, albo częściej w zależności od tego, jak mnie wena najdzie :)
xxx
Uhuhu czyżby poznała Jusa?
OdpowiedzUsuń^-^
Świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńNie mogę już się doczekać środy!
dziękuję 💖
UsuńZaczynam shippować Everleigh i Alexa xD nwm czemu ale bardzo spodobali mi się razem w tym rozdziale i tak jakoś ;)
OdpowiedzUsuńKońcówka jest zajebista serio i ten tajemniczy Justinek myhyhy
czekam jak to się rozwinie :D
Averleigh czy Elex? 😂
UsuńA może AverShippers? ^_^
UsuńCałkiem niezłe! ;)
UsuńCzekam aż Everleigh dostanie ostrej schizy przez te głosy xddd
OdpowiedzUsuńNo i podoba mi się że chyba pierwszy raz to dziewczyna ma ze sobą probelemy a nie Jus, bo prawie każde ff które czytałam to bipolarny Jus, zły Jus i wgl. a teraz no on jest pewnie też coś bad boyem z tg co w tym rozdizlae ale nie słyszy głosów xd
Liczę, że to ona będzie go ranić heh
czekam na nexta
poczekamy zobaczymy 😏
UsuńRozmowa Alexa z Everleigh cudaśna, niech ona mu wybaczy! a i właśnie końcówka i scena ^walki^ zabójcza, kochaaaaam
OdpowiedzUsuńciekawe co ukrywa Alex, no i Aiden, no i co to za bezimienny ^Justin^ na końcu??
dodaj szybko kolejny!
❤ dziękuuuje
UsuńNieco mroczny klimacik *-*
OdpowiedzUsuńNexta poproszę <3
Jejku, czytam i czytam i przypomina mi się moje ff o Justinie na Onecie (earnest.blog.onet.pl)... Dużo wspomnień przez Twoje opowiadanie się we mnie obudziło. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńwww.rytmuczuc.blogspot.com